Mam
wrażenie, że wszyscy tak dobrze znamy powiedzenie: „Nawet
najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku”, że
uważamy je za truizm, wręcz banał. Rzadziej spotykane:
„Tysiącmilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku”
uważane jest jedynie za inną, niewiele różniącą się
wersję tego pierwszego. Zdecydowanie mniejsza, jak mniemam, jest
znajomość autorów powyższych prawd. Tak, autorów a
nie autora. Pierwsze bowiem przypisywane jest Gautamamie Buddzie
(Siddhartharcie Gautamanie) a drugie Konfucjuszowi. Rozumiejąc
szersze przesłanie tego, na pozór, banalnego stwierdzenia nie
dziwi już tak bardzo, że obaj wielcy filozofowie, żyjący w tym
samym czasie ( Budda ok. 566-486 p.n.e., Konfucjusz ok. 551-479
p.n.e.) sformułowali niemal identyczną myśl. Zastanawiający
jest jednak jej uniwersalizm. Po upływie dwóch i pół
tysiąca lat jedynie co możemy zarzucić tym powiedzeniom, to tylko
to, że ...nie sposób im nic zarzucić.
W
moim przypadku, owym pierwszym krokiem była myśl rzucona przez
mojego przyjaciela, podczas rozmowy o wyjeździe do Gruzji i Armenii:
„...a może, przy okazji wyskoczymy do Iranu? Daj spokój,
nawet nie wiemy czy uda nam się dotrzeć do Armenii, a ty
wyskakujesz z Iranem.” odpowiedziałem i wróciliśmy do
rzeczywistości. Na szczęście raz wypowiedziana myśl zaczyna żyć
własnym życiem. Wraca w najmniej oczekiwanym momencie. Staje się
natrętna, uciążliwa jak bzyczenie komara podczas snu. Najpierw
próbuje się ją zignorować, potem przepędzić. Kiedy i to
nie przynosi efektu trzeba zmierzyć się z nią, jak ze wspomnianym
wcześniej insektem, raz na zawsze. W obu przypadkach skutek jest
podobny. Kiedy wydaje nam się, iż problem został załatwiony, w
ciemności, tuż obok (a może i wewnątrz?) głowy pojawia się
kolejne „bzzzzzy, bzzy”. Żeby skutecznie pozbyć się natręta
sprawdziłem koszty, i warunki uzyskania irańskiej wizy, a także
ceny biletów lotniczych. Podziałało, prawie na dwa lata. W
tym czasie przejechaliśmy Gruzję, Armenię, Turcję. Wyprawiliśmy
się na Sri Lankę. Kiedy przed świętami Bożego Narodzenia
składaliśmy sobie telefonicznie życzenia, ni stąd ni zowąd mój
towarzysz podróży zapytał: „No, to jak z tym Iranem?
Jedziemy?”. Kiedy kilkanaście dni później pojawiła się w
Internecie oferta taniego lotu do Teheranu, uznałem to za „palec
boży”. Pierwszy krok, został zrobiony. Kiedy teraz o tym piszę,
mając za sobą przebytych kilka tysięcy kilometrów po tym
fascynującym kraju, wyobrażam sobie jak Budda i Konfucjusz siedzą
na miękkich poduchach i uśmiechają się pobłażliwie. Oni już to
wiedzieli z górą dwadzieścia pięć wieków temu.
Ciąg dalszy na kolejnych stronach. Zapraszam!
Ciąg dalszy na kolejnych stronach. Zapraszam!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz